środa, 19 listopada 2025

Dwie gry, jedna historia

 


Wczoraj premierę miała gra "Detektyw Malinowski", do której napisałem scenariusz i podłożyłem głos głównego bohatera. 

Krótka zajawka:

🎧 Detektyw Malinowski – audio-wizualne śledztwo noir.
Wciel się w detektywa, który słyszy więcej niż inni. Każdy krok, skrzypienie drzwi i ambient prowadzi śledztwo dalej, a album szkiców pomaga odnaleźć się w świecie, gdzie dźwięk jest mapą.
🎧 Słuchawki mocno rekomendowane — im dokładniej słuchasz, tym więcej tropów odkryjesz.
🗺️ Kompas graficzny + album szkiców ułatwiają eksplorację i dojście do prawdy.
Jeśli lubisz klimat noir i narastającą aurę tajemnicy, to jest gra dla Ciebie.


Gra jest wynikiem naszych prac nad produkcjami dialogowo-muzyczno-dźwiękowymi. Jeśli ktoś czyta bloga dłużej, może pamiętać, że bardzo lubię audiobooki. Dobra powieść i długi spacer przez łąki i lasy. Coś do załatwienia w mieście? Rower, słuchawki, audiobook, podcast, muzyka. Czasem mijam jakieś miejsce i wracają emocje towarzyszące przeżywaniu słuchowiska. 

Mówi się, że obraz jest wart tysiąca słów. Szybki rzut oka na dobrze zwizualizowane dane, wyłuskanie informacji z otoczenia. Ale i dźwięk ma swoją rolę. Od tysiącleci opowieść służyła człowiekowi za nośnik wiedzy. Zmysł słuchu pozwala nam skontaktować się z własnym wnętrzem, głęboko skoncentrować. 

To jest to co tak lubię za każdym razem, kiedy słucham: jestem jednocześnie w tysiącach miejsc i tysiącach momentów. Wchodzę w kontakt ze sobą. 


"Detektyw Malinowski" jest prostą grą narracyjną z lekko wymagającym początkiem: musimy nauczyć się podążania za muzyką (koniecznie ze słuchawkami). Wtedy wszystko staje się już naturalne, aż zaczyna się mieszać - to co sobie wyobrażaliśmy pamiętamy, jakbyśmy widzieli własnymi oczami.

Z góry dziękuję każdemu kto zdecyduje się na zakup i doceni naszą pracę. Jeżeli spodoba Ci się gra i nauczysz się poruszać w świecie, warto sięgnąć po Rosemary's Fate, w której zawiązuje się akcja oraz jest zdecydowanie więcej interakcji (i znacznie wyższy poziom trudności, stąd lepiej zacząć od Detektywa). Oba tytuły można nabyć w bundlu w promocyjnej cenie.

Znalezione ciało. Dwójka zaginionych. Ty – detektyw, który słyszy więcej niż inni. Gra narracyjna noir – dźwięk prowadzi, szkice dopowiadają historię.

Detektyw Malinowski - agent Wydziału XX, zajmującego się badaniem spraw nadnaturalnych, przybywa do Owińsk. Z pozoru normalne śledztwo. Z pozoru, bowiem znalezione odciski palców należą do osobnika zaginionego.. 80 lat wcześniej.

https://store.steampowered.com/app/2334690/Detective_Malinowski_The_Truth_Will_Be_Revealed/

sobota, 25 października 2025

Przed wybiciem

 Czytelnicy moich wpisów na blogu i X mogą czuć się pogubieni: raz piszę o hossie, a za chwilę o ryzyku spadków. Jeśli zebrać wpisy z tego roku, to układają się w obraz, ale to zrozumiałe, że przeciętny czytelnik nie ma na to po pierwsze czasu, a po drugie każdego dnia poznaje mnóstwo innych punktów widzenia, analiz długo i krótkoterminowych. W dodatku ich autorzy (włączając mnie) zmieniają swoje nastawienie w zależności od zachowania rynku. To jest całkowicie zdrowe podejście, w końcu nikt nie ma szklanej kuli i jeśli nasze analizy nie wytrzymują konfrontacji z rzeczywistością, trzeba szukać luk i pracować nad lepszymi modelami.

Dzisiaj przedstawię analizę, która może naświetlić mój pogląd. Ostatnie 3 wpisy (4 jeźdźcy inflacji, szerokość rynku) wskazują na dwa procesy. Pierwszy to długoterminowa strategia trzymania się aktywów fizycznych, ponieważ jesteśmy już po drugiej stronie trendu na obligacjach. Od 2020 dług tanieje, waluty są rozwadniane. To jest trend na dekady.

Drugi proces natomiast to przełom cyklicznej bessy i hossy. Jego uśredniony timing kończy się między styczniem a czerwcem 2026. To stoi w sprzeczności z zachowaniem głównych indeksów giełdowych, które biją szczyty. Zatem przyjmuję założenia:

1. Główne indeksy biją szczyty, ponieważ polskie akcje mają w sobie potencjał wzrostu zakumulowany kilkunastoletnim trendem bocznym od szczytu z 2007. Rosną w ramach cyklu inflacji (lepiej mieć udziały w przedsiębiorstwach, które zwiększają obroty w środowisku inflacyjnym, niż w długu, który będzie musiał oferować coraz wyższe odsetki).

Cykl inflacji nie wyklucza deflacyjnych epizodów. Różne towary spadają 50% od szczytów. Jednak w skali lat wracają pod szczyty i ustanawiają nowe rekordy cenowe.

2. Szeroki polski rynek idzie w bok, co widać na wykresach, które wklejam w tym roku. Owszem - część spółek ciągnie główne indeksy, ale cały czas można przebierać w tanich spółkach drugiego i trzeciego garnituru. 

3. Jesteśmy pod koniec cyklu Kitchina w fazie bessy, którą widać tylko na części branż. Historycznie zdarzały się już młode hossy (np. 20 lat temu), dlatego cały czas rozbudowuję pozycję akcyjną, a jednocześnie przycinam spółki, które wybijają "za dużo, za szybko".


I teraz na scenę wchodzi wykres korelacji 100 i 30-sesyjnej przeciętnej spółki do indeksu nieważonego wszystkich spółek:


Widzimy na nim, że korelacja przeciętnej spółki z indeksem jest na cyklicznych minimach. Potwierdza to wcześniej opisane obserwacje: część spółek rośnie, część idzie w bok, część spada. 

Wskaźnik dystrybucji stóp zwrotu wskazuje, że historycznie taka sytuacja jest dość rzadka. Rynek zbiera siły do wybicia. Wybicie szerokiego rynku ciągnie za sobą większość spółek, które rosną lub spadają w rytm głównego indeksu. Wtedy wskaźniki korelacji rosną. Widzimy wyraźnie, że korelacja rośnie w młodej bessie oraz po ustanowieniu dołka i pierwszych energicznych wzrostach hossy.

W którą stronę rynek pójdzie tym razem? Nie widzę na razie wskaźników wyprzedzających. Ale mam za sobą dwa główne założenia: sekularna hossa na aktywach oraz przełom bessa-hossa. A to mi daje szeroki margines bezpieczeństwa, ponieważ:

1. Jeżeli wybicie będzie w górę, mam już zbudowaną częściową pozycję i będę mógł dobierać akcje.

2. Jeżeli wybicie pójdzie w dół, nie zamierzam sprzedawać swoich atrakcyjnie kupionych akcji, a mam amunicję na kupowanie spółek w jeszcze lepszych cenach.

Podobna sytuacja wystąpiła na początku 2020. Byłem zapakowany na full, bo cykle wskazywały na koniec bessy między grudniem 2018 a wrześniem 2019. Szeroki rynek rósł od miesięcy. I wtedy przyszedł krach covidowy. Dostałem zdrowego łupnia, ale nie sprzedawałem akcji, bo miałem za sobą szeroki margines bezpieczeństwa w postaci fundamentów spółek i absurdalnych wycen. Obecnie co prawda cenom akcji daleko do taniości, ale wiele z nich wycenia niemal same negatywne scenariusze, jak choćby wspominany w poprzednim wpisie Arctic.

Możemy zatem zobaczyć krach, jak i anty-krach, ale w obu przypadkach za rok widzę szeroki rynek wyżej.

I tutaj taka mała dygresja: część graczy postawi na wybicie w górę i zapakuje się w akcje, część postawi na wyjście dołem, kupi jakieś waluty i np. obligacje. Jedna z tych grup będzie miała rację i dużo zarobi (albo nie straci, kiedy akcje spadną). Ci, którzy będą po zarabiającej stronie rynku zostaną guru, a ci drudzy zostaną poturbowani, może na dobre wypadną z gry. Moja strategia nie dopuszcza takiej gry. Muszę wycenić oba scenariusze i dostosować pozycję. Dlatego w przypadku wzrostów nie zgarnę całej puli, ale też w przypadku spadków nie popłynę. Żeby przetrwać w tej grze trzeba stosować się do klasycznych zasad:

Rule No. 1: Never lose money. Rule No. 2: Never forget Rule No. 1.

--------

Co ze scenariuszem długoterminowej bessy? Wielomiesięczne (rok-dwa) osuwanie zamiast szybkiego przeczyszczenia rynku? Na razie nie rozważam tego scenariusza, bo niemal wszystkie moje analizy go nie widzą. Jeśli zaczną się pojawiać ryzyka wystąpienia takiego scenariusza, zacznę dostosowywać strategię. Na tym to polega.


piątek, 17 października 2025

Czekanie

 Choć mój grudniowy plan na 2025 został sfalsyfikowany na poziomie głównych indeksów, na szerokim rynku z grubsza się sprawdza. Przypomnijmy skrót z zeszłego roku:

Wnioski:

- nie będzie długich, synchronicznych spadków całego rynku, w których spada wszystko bez względu na fundamenty,

- selekcja będzie kluczowa, branże i spółki rotacyjnie będą wchodzić w trendy,

- odbicie w 2025 będzie dłuższe niż korekty w 2022,

- trzeba uważać pod koniec 2025. Wielu zapakuje się w akcje na długi termin licząc na powtórkę końcówki 2022 - wtedy trzymanie akcji dało rekordowe zwroty w latach 2023-2024. Myślę, że początek 2026 sfalsyfikuje tą strategię.

Całe założenie opierało się o bessę typu W, czyli podwójne dno. Jednak skala wzrostów w 2025 była znacznie wyższa, indeksy pobiły rekordy i cały czas pozostają blisko szczytów wszech czasów. Wystarczy jednak spojrzeć na szerokość rynku i nie wygląda już tak różowo:


Tym razem widzimy odsetek spółek, które pozostają powyżej średnich 50 i 200 dniowych. Ponadto zielony wykres reprezentuje odsetek spółek dla których SMA50 > SMA200. Wszystkie wykresy zakręciły w dół. To nie oznacza automatycznie bessy, ale może zwiastować głębszą korektę. 

Może zatem projekcja wtórnego dna na początku 2026 się sprawdzi? Nawet jeżeli to dno przebiegnie znacznie wyżej niż pod koniec 2024, pasowałoby do wykończenia struktur spadkowych na spółkach, które od 2022-2024 pozostają w trendach spadkowych. Jest wiele takich papierów, często czempionów hossy 2020-2021.

Kilka takich spółek wybrałem do obserwacji. Na Arctic trochę kiedyś przyciąłem, ale ruszył za wcześnie, żebym skorzystał. Otlog był jednym z najlepszych zagrań: kupiony idealnie technicznie, sprzedany prawie na szczycie. Trochę potem obniżyłem wynik próbami powrotu, ale całościowo pozostaje w topce. Wirtualnej Polski nigdy w portfelu nie miałem. Na Text właśnie otworzyłem pierwszą kontaktową pozycję.


Indeks znormalizowanych ATC+OTS+WPL+TXT jest czysto syntetyczny, więc te zniesienia fibo pasują pewnie tylko w mojej głowie. Ale tak już jest - mózg potrzebuje kotwicy do zbudowania narracji. Idealnie by było, gdyby indeks spadł na 100. Nie dość, że

- okrągła liczba 100,

- ostatnie zniesienie fibo,

- dokończenie formacji A-B-C po 5-falowym wzroście (pamięta ktoś jeszcze fale Elliotta?),

- to jeszcze szczyt z 2016.

Coś dużo tych przypadków.

Wtedy mocno przyjrzę się fundamentom. Bezpieczeństwo finansowe, skrajne historycznie odchylenie w dół, każda ze spółek dzieliła się lub dalej dzieli dywidendami. 


niedziela, 5 października 2025

Szerokość rynku w październiku

 Stwórzmy dwa indeksy:

- odsetek spółek, które znajdują się przynajmniej 25% od rocznego dołka,

- odsetek spółek, które znajdują się przynajmniej 50% od rocznego dołka.

Do tego na dolnej belce odtrendowiony WIG:


Wnioski:

- Wzrosty w 2025 są bardzo wąskie, ledwie 33% spółek urosło przynajmniej 50% od dołka rocznego. Daleko szerokości rynku do rynków byka z lat 2004-2007, 2009-2010, 2020-2021, kiedy odsetek sięgał 80%.

- Jednak odsetek ten rośnie i wybija trend spadkowy. Podobna sytuacja wystąpiła 20 lat temu, co zapoczątkowało bańkę spekulacyjną. Był też jednak podobny przypadek w 2017, wtedy wybicie okazało się fałszywe.

- Mamy wybicie trendu spadkowego na odtrendowionym WIG.


Wykres nr 2

New Highs - New Lows dla GPW:


Średnia roczna (52-tygodniowa) całkiem dobrze pokrywa się z odtrendowionym WIG. Średnia zakręca w górę, zaczyna nowy cykl hossy. To nie oznacza natychmiastowych wzrostów, co świetnie widać w rozminięciu szerokiego rynku z WIG w 2015 oraz 2019 roku

Rynek może zanurkować, szczególnie duże spółki na których siedzi zagraniczny kapitał. Wystarczy, że szaleniec zza wschodniej granicy coś odwali w przedśmiertnym podrygu. Dla gracza cyklicznego jednak paniki będą okazjami do rozbudowy pozycji, zwłaszcza że na rynku wciąż roi się od bardzo tanich fundamentalnych spółek.

Statystyka stoi już za kupującymi.


niedziela, 28 września 2025

Czterej jeźdźcy inflacji

 Pierwszy rycerz w zbroi ze złota, srebra, platyny. Za nim okuty w brąz, stal i metale przemysłowe. Trzeci jeździec ocieka ropą. Za nimi podąża jeździec zbożowy, zamykający wielki cykl rozwadniania pieniądza.



Aktualizacja:

Zapomniałem dodać wykres sporządzony pod obraz :) Oto taki roboczy indeks surowcowy złożony ze złota, miedzi, ropy i pszenicy:



Aktualizacja 2:

Pszenica





środa, 17 września 2025

Dryf

 Polskie akcje dryfują. Jedne indeksy biją rekordy, inne zaczynają pokazywać słabość, jeszcze inne od miesięcy wypłaszczają się w ruchu bocznym. Wrzesień miał przynieść słabość, tymczasem coraz więcej spółek wybija wieloletnie trendy spadkowe. Przykładem niech będzie tutaj spółka Grenevia:


Pierwszy atak na opór się nie powiódł. Zgodnie ze sztuką powinniśmy zobaczyć teraz kilka miesięcy konsolidacji nad linią trendu spadkowego i wyrysowanie jakiegoś trójkąta przed kolejnym impulsem nowego trendu.

Indeks "portfelowy" allGpwAlloc, czyli portfel złożony ze wszystkich spółek inicjalnie kupowany za tę samą kwotę (zawiera sporo spółek, które już wypadły z GPW) bije rekordy podobnie jak oficjalne indeksy GPW. Wybiliśmy ATH i oczekujemy kontynuacji trendu.


Inaczej prezentuje się jednak indeks Stooq dla spółek z GPW:


Zacieśniająca się konsolidacja. W którą stronę wybije? Czy od razu w górę na fali jakiejś inflacyjnej ucieczki w aktywa, czy najpierw w dół?

Podobne formacje rysują się na wielu wskaźnikach. Tutaj np. udział spółek pozostających w trendach wzrostowych:


i spółki w trendach spadkowych:


Tutaj przynajmniej średnia 52-tygodniowa (roczna) daje nadzieję na to, że dołek cyklu już za nami i zmierzamy do szerokopasmowej hossy.

Na koniec, żeby nie było zbyt kolorowo, SWIG80 vs NASDAQ:


Liczyłem na odwrócenie trendu, a tu zaczynamy zbliżać się do wsparcia :/


niedziela, 7 września 2025

Jak AI pomogło mi stworzyć narzędzia, które planowałem latami

1. Rust


Pewnego lipcowego niedzielnego poranka wstałem z bardzo silnym przeświadczeniem: muszę nauczyć się Rusta! (taki mocno hypowany obecnie języka programowania). Odpaliłem komórkę, znalazłem tutorial (samouczek) i zacząłem czytać. Po 10 minutach mi przeszło. Nie chcę iść tą drogą. Ile to już razy się powtarzało: książki, artykuły, dokumentacje, przepisywanie prostych programików i analizowanie wyniku na funkcjach typu "oblicz n-ty element ciągu Fibonacciego". Nieee. Za stary już jestem. Nie chce mi się poświęcać kilku miesięcy na rozgryzanie kolejnego narzędzia.

Postanowiłem tym razem podejść inaczej: wypróbuję AI. Mam spory kombajn w postaci systemu napisanego w Scali i Pythonie. Poproszę AI o przekładanie mojego kodu na Rusta, zaczynając od podstawowych komponentów. Są to proste biblioteki narzędziowe, nie mające wielu zależności, więc łatwo będzie przepisywać pliki 1 do 1 i "iść w górę" po bardziej złożone.

Praca szła bardzo sprawnie. Do czasu, kiedy dotarłem do mojej "matematyki typów". Scala jest językiem funkcyjnym, dzięki czemu nie musimy skupiać się na myśleniu jak konkretnie ma działać dany kod, tylko jak ma zostać zdefiniowany, żeby realizował daną funkcjonalność. W teorii możemy matematycznie zdefiniować zależności między typami danych, a potem całość się samoczynnie składa w działający program (w praktyce i tak trzeba myśleć o złożoności obliczeniowej, ale to nie temat na ten wpis).

Rust jest z kolei nowoczesnym językiem, który łączy szybkość z elementami funkcyjnymi. Nie będę Was zanudzał szczegółami. Dodam tylko jedno: w Rust udało się zrealizować automatyczne zarządzanie pamięcią na poziomie kompilacji kodu. Dzięki temu aplikacje pisane w Rust są bardzo szybkie, ponieważ nie musi towarzyszyć im system sprzątania pamięci, który wpływa na ograniczoną wydajność aplikacji pisanych w prawie wszystkich obecnie używanych językach (Java, Python, C#, także Scala).

Ta wielka zaleta języka jest też niestety jego wadą: musiałem uprościć złożone zależności mojego systemu ze Scali, żeby dostosować je do filozofii Rusta. Dzięki pracy z AI praca szła niezwykle efektywnie. Po prostu pytałem o wszystko: jakbym miał pod bokiem seniora programistę od każdego języka programowania, architekta systemów, menadżera projektów IT i każdej innej profesji. Czujecie to? Do swojej dyspozycji miałem wysoko opłacanych specjalistów, gotowych odpowiadać na moje pytania 24 godziny na dobę, zawsze chętnych do pracy i to wszystko za darmo!

AI nie tworzył za mnie kodu - często się mylił, podsuwał najszybsze działające rozwiązanie, które z czasem okazywało się nieelastyczne. Ale ja wtedy pytałem: jak to rozwiążemy? Sugerowałem swoje pomysły bazujące na doświadczeniu z innymi językami. I dochodziliśmy do optymalnych rozwiązań. Postępy były ekspresowe, w 2 tygodnie miałem przepisane wszystkie najważniejsze moduły. Co więcej stałem się biegłym programistą Rusta. Nie mogłem oczywiście analizować kodu w głowie, żeby napisać coś od zera, musiałem prosić AI o bazowy kod, ale potem sam go generalizowałem i dalej prosiłem AI o używanie moich funkcji, żeby pisać dalsze elementy. A jak nie wiedziałem jak coś zrobić - to pisałem w Scali i prosiłem o translację na Rusta :)


2. Mikroserwisy

W drugim kroku postanowiłem wykorzystać AI do pomocy w przepisaniu mojego systemu na mikroserwisy. Żeby wygenerować swoje indeksy, raporty, muszę odpalać to ręcznie ze środowiska produkcyjnego (ponieważ system jest w ciągłej produkcji i nie opłaca mi się tworzyć aplikacji). Fajnie by jednak było móc zarządzać nim przez prostą stronkę, wysyłając proste komunikaty: zsynchronizuj mi spółkę X, stwórz dla niej raport, stwórz indeks Y itd.

Od lat przymierzałem się do tego. Z AI postawienie serwera na Rust i pierwszych klientów (Rust i Python) zajęło mi dosłownie 1 dzień. W kolejnych powstała apka (HTML + CSS + JavaScript) do komunikacji z serwerem, żeby zarządzać mikroserwisami. Byłem w takim ciągu, że napisałem od razu system zarządzania użytkownikami i serwis bazodanowy. Normalnie nawet nie brałbym się za to, zbyt wiele niewiadomych. Nie mam pojęcia o czym nie mam pojęcia. 

Z AI ten problem zniknął: dostawałem gotowe rozwiązania na tacy. Potem doklejałem kolejne, aż powstawała masa krytyczna kodu, po której musiałem przerabiać kod (fachowo nazywa się to refactoringiem). Oczywiście w tym procesie pomagał mi "senior inżynier oprogramowania" AI, z którym konsultowałem nazewnictwo modułów, funkcji, hierarchię modułów.

Zrobiłem w tydzień właściwie wszystko co miałem w planach + kilka rzeczy, których nawet nie marzyłem zrobić. I wtedy...


3. System do Analizy Technicznej "Podtwórca Charting System"

I wtedy zapytałem AI: jakiej biblioteki użyć do napisania własnego systemu do analizy wykresów. Zawsze miałem z tym problem: tworzę masę wykresów i wskaźników, ale nie mogę ich analizować na wykresie. Mogę tylko wyświetlić w Google Charts i programowo nanieść wskaźniki. Znacie te wykresy, bo publikuję je często na blogu.

AI zasugerował kilka rozwiązań, w tym open source'ową bibliotekę od Trading View: Lightweight Charts. Byłem w szoku: rozwiązanie zawsze było na wyciągnięcie ręki. Biblioteka nie jest tym, co znacie z pełnowartościowej aplikacji TV. Lightweight Charts (dalej będę pisał LC) oferuje bardzo podstawowy interfejs wyświetlenia wykresu, konfiguracji oś czas/cena, dodatkowe panele pod wskaźniki. Wszystko inne musisz napisać sobie sam: rysowanie linii, wskaźniki, interakcja inna niż przesuwanie obszaru wykresu.

I tutaj dobrnąłem do granic AI. O ile w przypadku HTML, CSS i JS oferuje kompleksową pomoc, ponieważ są to technologie powszechne, z niezliczonymi źródłami do nauki, tak w przypadku pracy z LC wielokrotnie prowadził mnie w maliny, ponieważ uczył się na nielicznych, często nieaktualnych przykładach. Ale i z tym sobie poradziłem, ponieważ traktowałem go jak "senior testera" - testowałem koncepcje i przerzucałem do AI logi z błędami oraz kawałkami kodu. Odpowiedzi były błyskawiczne i  zazwyczaj bardzo trafne. Czasami upierał się przy błędnym rozwiązaniu i nie dało się przejść dalej, wtedy już sam ogarniałem.


4. Podsumowanie

Analiza git log (dziennik projektu):

2025.07.20 - pierwszy commit, przetłumaczenie kilku pierwszych modułów na Rust

2025.08.12 - koniec przepisywania systemu na Rust (bez większości raportów). Pierwszy commit "provider service start", zaczynam pisanie mikroserwisów.

2025.08.14 - zaczynam równolegle prace nad GUI (graficzna aplikacja do zarządzania serwerem)

2025.08.18 - pierwszy commit z inicjalnym kodem apki do analizy technicznej

2025-08.19 do 2025.08.24 wyjazd, brak dostępu do komputera

2025.09.07 - stan apki do AT na dzisiaj:

Mam wszystkie podstawowe funkcjonalności: 

- zaciąganie wyrażeń (mogę tworzyć dowolne indeksy z wykresów wpisując matematyczne wzory),

- rysowanie linii, linii pionowych i poziomych, kilka prostych funkcji typu średnie kroczące,

- wczytywanie wyrażeń w tle do porównań z wykresem głównym (z opcją synchronizacji do wykresu głównego),

- wszystkie kluczowe skale (lin, log, procentowa), opcje wyświetlania wolumenu (na osobnej belce lub bezpośrednio z wykresem).

Na dowód wykres WIG z naniesionym wskaźnikiem "Spółki powyżej średniej 200-dniowej":



Jak widać w półtora miesiąca z prawie tygodniową przerwą w trakcie zrealizowałem projekty, do których nie mogłem zabrać się od lat. Na koniec poprosiłem go o wygenerowanie ikonek do składowych budowanego systemu (trochę musiałem poprawić loga w Gimpie):




Ile w tym pomocy AI?

Na pewno nie zrobiłbym tego wszystkiego bez pomocy asystentów. Jest to genialne narzędzie, żeby rozpocząć pracę w domenie, w której masz niewielką lub żadną wiedzę. Od razu dostajesz pierwsze działające rozwiązanie, na którym możesz budować kolejne elementy.

Im bardziej mój system złożony, tym mniej korzystam z pomocy AI. Ostatnie kilka dni upłynęły głównie na refaktoringu, generalizowaniu rozwiązań, nieustannym szukaniu optymalnej struktury projektu i usuwaniu kodu, aż zostanie tylko to, co niezbędne. AI w tym już nie pomaga. Coraz częściej korzystam z niego jak z juniora: zrób to tak jak tutaj, sprawdź elementy redundantne, konflikty itd.

Gdybym nie był doświadczonym twórcą systemów informatycznych, nie wiedziałbym jak to kontrolować. AI nie rozumie struktury projektu, mnoży dublujące się rozwiązania. Jak tworzy drobny podsystem, ten ma swoje stany, które konfliktują się z innymi. Kiedy poprosiłem AI o stworzenie FSM  dla pierwszej wersji, kiedy jeszcze system nie był złożony (finite state machine - sposób organizacji pozwalający kontrolować przepływy poprzez stan, w jakim znajduje się system), stworzył kompletnie bezsensowne zależności. Musiałem go przystopować i zaimplementować to samemu. A potem rozbijać system na drobne, "atomowe" funkcje w wyspecjalizowanych bibliotekach, nim ponownie korzystałem z pomocy. Nowe fragmenty pisane przez AI przechodzą już przez mocne sito mojego systemu.

Gdybym nie programował od ćwierć wieku, nie pisał swoich języków, nie wciągnąłbym Rusta w 2 tygodnie. Ale: gdybym miał zaczynać od tutoriali i książek, potrzebowałbym miesięcy na opanowanie języka i wielokrotnie utknął na rzeczach, które w każdym języku działają, a Rust ich zabrania.

AI nie jest jeszcze w stanie zastąpić moich umiejętności. Ile to potrwa? Rok, dwa, dziesięć? Prędzej czy później wciągnie wszystkie programy świata, pozna wszystkie znane wzorce, wygeneruje swoje. Póki co sięgam do szuflady pomysłów, planów na "może kiedyś" i realizuję je z AI.